Czasy kanapek i konserwy turystycznej powoli odchodzą do lamusa. Choć zapewne nie znikną nigdy (i dobrze), to jednak alternatywnych możliwości na posiłek w górach jest naprawdę sporo. Tradycyjną kiełbaskę z ogniska coraz częściej zastępują całkiem smaczne i bardziej złożone dania przygotowane przy pomocy kuchenek turystycznych.
Metody przygotowywania
W tym felietonie chciałbym się zastanowić, jaką metodę przygotowywania powinniśmy wybrać, jakie plusy i minusy niesie za sobą korzystanie z kuchenek turystycznych oraz czym one się charakteryzują.
Obecnie, poza przygotowanymi w domu kanapkami lub wyżej wspomnianą kiełbaską, najprostszą alternatywą są posiłki liofilizowane. To gotowe i pełnowartościowe potrawy, hermetycznie zapakowane i zupełnie pozbawione wody. Ich przygotowanie wymaga jedynie zalania wrzątkiem. W sklepach sportowych znajdziemy całą gamę różnorakich dań o całkiem niezłym smaku, aczkolwiek to kwestia gustu. Na pewno ich ogromną zaletą jest niska waga i fakt, że zajmą w naszym plecaku niewiele miejsca. Plusem jest też szybkość przygotowania. Minusem natomiast może okazać się cena takich gotowych dań. Według mnie w warunkach beskidzkich nie są niezastąpione, jednak dobrze mieć w pleacaku choć jedno takie danie na wypadek sytuacji awaryjnej.
Kuchenki turystyczne
Ich wybór jest naprawdę ogromny. Ze względu na rodzaj wykorzystywanego paliwa można je podzielić na:
Kuchenki gazowe zasilane tak zwanymi kartuszami.
To najpopularniejszy typ kuchenki. W zależności od modelu to zazwyczaj bardzo lekkie i poręczne urządzenia. Sprawdzą się w każdych warunkach, chociaż w bardzo ujemnych temperaturach ich wydajność może być zmniejszona. Na zimowe dni możemy poszukać specjalnych kartuszy z odpowiednią mieszanką gazu. Same kartusze (butle gazowe) występują w trzech odmianach: nakręcane, z połączeniem rozporowym oraz nabijane. Wybierając kuchenkę, od razu trzeba zdecydować się na jeden z powyższych systemów instalacji kartusza, gdyż zazwyczaj nie ma możliwości dołączenia innego źródła gazu niż dedykowany do właściwego modelu kuchenki.
Należy też pamiętać, iż kartuszy z gazem nie można przewozić w samolocie.
Kuchenki na paliwo płynne
W tym przypadku od razu należy obalić mit, że to urządzenia ciężkie, nieporęczne. Obecnie są to kuchenki dość lekkie, składające się z palnika oraz zbiornika na paliwo płynne (benzynę lub naftę). Zaletą takiej kuchenki jest przede wszystkim większa możliwość pozyskania paliwa oraz brak spadku wydajności w przypadku niskich temperatur.
Kuchenki spirytusowe
Są lekkie, ale mało wydajne. Nie posiadają regulacji płomienia, sprawdzą się głównie w cieplejsze dni.
Kuchenki na drewno lub paliwo stałe.
Ich zaletą jest niska waga. Składają się z metalowego stelaża w formie blaszek, który po przyrządzeniu posiłku można rozłożyć, minimalizując tym samym rozmiaru kuchenki. Ogień uzyskujemy poprzez podpalenie odpowiedniej tabletki nasączonej łatwopalną substancją lub w sposób tradycyjny poprzez podpalenie umieszczonych wewnątrz kuchenki patyczków drewna.
Kuchenki tego typu można traktować jako urządzenia awaryjne. Sprawdzą się też podczas krótkich wędrówek, gdzie za ich pomocą zagotujemy wrzątek na herbatę lub by przyrządzić danie liofilizowane.
Co wybrać?
Szukając kuchenki dla siebie, musimy przede wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie, jak często i gdzie będziemy jej używać. Wachlarz cenowy jest naprawdę szeroki i waha się od kilkunastu złotych za prostą kuchenkę na paliwo stałe po profesjonalne systemy zasilane gazem oraz wyposażone w specjalne radiatory dla jeszcze bardziej efektywnego promieniowania cieplnego.
Według mnie na beskidzkim szlaku świetnie sprawdzają się podstawowe modele kuchenek gazowych. Z powodzeniem zagotujemy wodę na herbatę, ale też przygotujemy jakiś bardziej skomplikowany posiłek.
Gotując na kuchence turystycznej, warto zatroszczyć się o osłonięcie palnika
przed wiatrem, dzięki czemu płomień będzie równomierny.
Możemy w tym celu poszukać specjalnego „parawanu”, wykonanego z metalu lub niepalnego tworzywa.
W przypadku jego braku równie dobrze sprawdzą się większe kamienie lub umieszczenie kuchenki w naturalnym zagłębieniu terenu, gdzie będzie najmniej wiało. Zimą kuchenkę można umieścić w wykopanym w śniegu dole.
Kiedy już wybierzemy idealną dla siebie kuchenkę, warto pomyśleć o naczyniach, w których będziemy gotować na szlaku. W tej kwestii wszystko tak naprawdę zależy od nas samych. Oczywiście, inwestycja w dobrej jakości naczynia turystyczne jest jak najbardziej słuszna, ale tylko wtedy, gdy będziemy z nich naprawdę korzystać. Jeśli przygotowanie ciepłych posiłków na szlaku traktujemy jako miłe urozmaicenie niezbyt regularnych wędrówek, warto poszukać alternatyw. Świetnie sprawdzi się sprzęt z demobilu wojskowego – na ogół w znacznie bardziej atrakcyjnych cenach niż produkty markowe i często znacznie lepszej jakości.
Radzę unikać naczyń wykonanych z aluminium, niezabezpieczonych żadną powłoką, gdyż pod wpływem wysokich temperatur cząstki aluminium przenikają do przyrządzonych potraw.
Każdemu wedle smaku
Ostatnim punktem do rozważenia są już same potrawy. Tu wachlarz możliwości jest naprawdę ogromny! Począwszy od zwykłej jajecznicy, kończąc na bardziej treściwych daniach. Wszystko tak naprawdę zależy od naszych zdolności kulinarnych oraz składników które zabierzemy do plecaka. Dobrym pomysłem jest wyposażenie się w plastikowe pojemniki na żywność, gdzie bezpiecznie umieścimy produkty narażone na zgniecenie. Ponadto warto wcześniej przygotować sobie w domu przyprawę „uniwersalną” – miks ulubionych i potrzebnych przypraw. Innym pomysłem jest przygotowanie dania już w domu. Wówczas podczas wędrówki wystarczy tylko je odgrzać. Oczywiście taka metoda sprawdzi się na jednodniowej wycieczce, chyba że danie umieścimy w specjalnym termosie lub szczelnym opakowaniu.
Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że gotowanie w górach wymaga trochę więcej czasu i cierpliwości niż na co dzień w kuchni. Kuchenka turystyczna nigdy nie będzie tak wydajna jak ta w kuchni, naczynia nie będą tak poręczne jak w domach, a krojenie warzyw czy obróbka cieplna mięsa zajmie więcej czasu niż zazwyczaj.
Mimo tych niedogodności trzeba jednak stwierdzić, że nic tak nie podnosi morale po ciężkiej wędrówce, jak ciepłe danie z pięknym widokiem przed oczami!