Trasa piesza – Granicą Beskidów

Propozycja szlaku: © Konrad Rogoziński

Fot. © Konrad Rogoziński

Granicą Beskidów

Trasa piesza

Region: Grzbiet graniczny Beskidu Niskiego i Sądeckiego

Charakter trasy: Odcinek dwustronny

Czas przejścia: 5:30 h

Długość trasy: 16.5 km

Suma podejść / zejść: 508 m / 508 m

Trudność trasy: Bardzo łatwa

Szlaki: Czerwony, niebieski, droga gruntowa poza szlakiem

Dlaczego warto wybrać się tą trasą?

Łagodny, mało wymagający szlak dla rodzin z dziećmi

Jedna z lepszych tras widokowych w regionie

Mnóstwo miejsc na piknik z możliwością spróbowania wyrobów regionalnych u celu trasy

Widoki? Jedne z lepszych w okolicy!

Propozycja tej ponad 16-kilometrowej trasy na pograniczu Beskidu Sądeckiego i Niskiego w moim wydaniu ma bardziej charakter spokojnego fotograficznego spaceru niż klasycznej trasy pieszej. Niemniej nawet podczas tak stosunkowo krótkiego odcinka doznamy wiele radości, szczególnie tych wizualnych, ponieważ zdecydowana większość trasy prowadzi pięknymi, odsłoniętymi łąkami (niegdyś halami) na pograniczu linii lasu, zaś w kilku miejscach niskimi “połoninami” widokowymi przypominającymi nieco te bieszczadzkie. Pomimo że najwyższym punktem będzie jedynie 742 m n.p.m., odsłonięty charakter przebiegu trasy sprawia, że to jeden z najlepszych pomysłów na popołudniowy, długi, widokowy spacer z aparatem, z rodziną lub z psem. Również rowerzyści MTB docenią ten odcinek – jest łagodnie, a trasa prowadzi na zmianę ubitą drogą gruntową i przez trawę.

No to w drogę!

Ze względu na logistykę trasa wiedzie tam i z powrotem tym samym szlakiem. Samochód najlepiej zostawić na parkingu na granicy za Muszynką. Można też pokusić się na dotarcie do centrum Muszynki komunikacją publiczną z Krynicy-Zdroju lub Muszyny i pokonanie kilometra do parkingu. Dalej już za wskazanym szlakiem z zejściem do Tylicza, skąd można wrócić busem do Krynicy-Zdroju lub Muszyny. Busy kursują z częstotliwością raz na 1-1,5 godziny w dni powszednie, w weekendy jest ich o połowę mniej.

Zaczynamy na Przełęczy Tylickiej (słow. Kurovské sedlo) 683 m n.p.m., która jest zarówno granicą państwa jak i granicą Beskidu Sądeckiego i Niskiego. Bardziej dociekliwi mogliby zarzucić argument na rzecz poprawności geograficznej, że przecież całość trasy przebiega przez Beskid Niski, nie Sądecki. Owszem, ale w znakomitej większości z widokiem na Beskid Sądecki i Tylicz, czyli ramach dopuszczalnych przez nas odstępstw terytorialnych “okolic Beskidu Sądeckiego”.

Początkowe kilkaset metrów nie jest zbyt zachęcające: wąską przecinką przedzieramy się w gąszczu krzaków, raz po raz mijając słupki graniczne. Podążamy więc czerwonym szlakiem granicznym, będącym fragmentem Szlaku Konfederatów Barskich. Po kilkuset metrach robi się znacznie przyjemniej, wchodzimy na rozległą polanę, ale na interesujące panoramy przyjdzie jeszcze poczekać. Po kolejnych kilkuset metrach docieramy nad Petrovą, wieś położoną u podnóża Lackowej – najwyższego szczytu Beskidu Niskiego po polskiej stronie (997 m .n.p.m.). Widok jest przepiękny, a znaczne przewyższenia tej części Beskidu Niskiego tworzą przepastne doliny, co w efekcie daje niesamowite ukształtowanie terenu.

Niby połoniny

Idąc dalej w kierunku zachodnim, wkraczamy w świat “połonin”. Oczywiście w rozumieniu geologicznym, poza aspektem wizualnym nie mają one wiele wspólnego z połoninami rozciągającymi się na wysokościach ponad 1000 m n.p.m. charakteryzującymi się skąpą roślinnością o specyficznym składzie gatunkowym. Niemniej mi od zawsze te rozłożyste, łagodne wzgórza tej części naszego regionu właśnie je przypominały.

Ściśle rolniczy i pasterski charakter od setek lat był właściwą cechą dla tego regionu. Jego piętno do dziś można zauważyć gołym okiem w terenie: granice pomiędzy kultywowanym wypasem bydła i uprawą roli a linią lasu na granicy państwa. Po polskiej stronie z wsi i miejscowości pola uprawne i pastwiska dochodziły do samego grzbietu góry, po słowackiej zaś zachowało się więcej lasów. Dzięki temu od pewnego momentu na naszej trasie mamy dziś możliwość podziwiania spektakularnej panoramy Tatr górującej nad Tyliczem. Czy akurat będzie je widać podczas wycieczki, zależy od wielu czynników z zachmurzeniem i przejrzystością powietrza na czele. Nie jest to jednak widok rzadki i przy odrobinie szczęścia powinniśmy być świadkami tego górskiego widowiska.

Po drodze wchodzimy na chwilę do lasu, by dotrzeć do sporej przecinki, skąd rozciąga się piękna panorama na Lackową oraz położoną w dolinie słowacką wieś Fricka. To dobre miejsce na odpoczynek i nasycenie sie widokiem tej urokliwie położonej miejscowości niemal na końcu świata. Idąc dalej w stronę Dzielca (792 m n.p.m.), przechodzimy przez Beskid (683 m n.p.m.), by po kilku minutach dotrzeć do skrzyżowania ze szlakiem niebieskim, Za jego znakami podążymy w stronę Tylicza. Po paruset metrach docieramy do rozdroża z drogą gruntową prowadzącą na łagodny, rozłożysty szczyt Łan (742 m n.p.m.), który będzie zarówno naszym punktem docelowym, jak i najwyższym szczytem na naszej trasie.

Góra Łan

Jej szeroki wierzchołek, na którym stoi leciwy, betonowy drogowskaz, wieńczy tę część naszej trasy. Zobaczymy stąd Tatry oraz widok rozłożyście ulokowanego Tylicza w przepięknej dolinie Muszynki z pewnością zadowoli nawet wymagających obserwatorów.

Jeszcze niedawno hulał tu tylko wiatr, obecnie to prywatny teren zagospodarowywany pod kątem infrastruktury turystycznej w stylu eko i slow. Powstała już bacówka, która w sezonie letnim będzie cieszyć oko widokiem wypasanych owiec, a kubki smakowe lokalnymi wyrobami. Teren jest łatwo dostępny z Tylicza. Ponadto planuje się tu trasy rowerowe i konne, a zimą narciarskie dla biegówek i skiturów. Dziś odwiedzając to miejsce, należy pamiętać, iż jest to teren prywatny. O ile właściciele są wyrozumiali i gościnni, należy uważać na psy pasterskie, które potrafią bardzo obowiązkowo podejść do swoich zadań.

Położona poniżej, bliżej centrum Farma Lama, której własnością jest góra Łan oprócz miejsc noclegowych posiada własną stadninę i mini-zoo. Udostępniona do zwiedzania cieszy zarówno mieszkańców, jak i turystów.

Powrót na wschód przy zachodzie

Wycieczkę najlepiej zaplanować tak, by na powrocie móc cieszyć oko widokiem schodzącego coraz niżej na widnokręgu słońca. To także ten moment, gdy nasz sprzęt fotograficzny powinien być stale pod ręką. Przyjemne ciepłe światło muskające łagodne wzgórza wspaniale wydobywa teksturę terenu, tworząc iście bajkową scenerię. Życzę zatem pogody i światła, byście mogli się przekonać, że te 6 godzin w terenie na zaproponowanej przeze mnie trasie nie było czasem zmarnowanym. .

Zobacz czwarte wydanie magazynu: