Tekst: © Magdalena Żuber
Fot. © Paulina Kurnyta-Ciapała
Kremy i oleje z beskidzkiej łąki
Wielka moc małego kwiatu

Wśród trendów ostatnich lat zauważamy powroty do natury. Czy to poprzez częstsze wyjazdy z odpoczynkiem wśród kojącej zieleni, czy też wręcz wyprowadzki poza miasto. Czynimy coraz bardziej świadome wybory naszej diety oparte na rodzimych produktach, aż po kosmetyki tworzone własnoręcznie na bazie dostępnych nam składników. I to właśnie na nie skierujemy dziś naszą uwagę.
Obecnie istnieje wiele firm zajmujących się produkcją kosmetyków naturalnych i sporo z nich organizuje warsztaty, oferując podczas nich składowe tworzonych wyrobów lub gotowe już kosmetyki. Na dużą uwagę i polecenie zdecydowanie zasługuje lokalna firma Majru, o której również możecie poczytać więcej na stronie https://majru.com. Dysponują szeroką gamą produktów, tworzonych z wielka pasją, i posiadają odbiorców w całym kraju. W kolejnym wydaniu będziecie mogli zapoznać się z nimi nieco bliżej.

Dziś natomiast chciałabym opowiedzieć Wam o bohaterze rosnącym na beskidzkich łąkach, z którego sami możecie stworzyć coś zdrowego, niedrogiego i bardzo wydajnego.
To mniszek lekarski – taraxacum officinale. Znany jako popularny łąkowy chwast i dmuchawiec. Legendy głoszą, że kiedyś odprysk słońca uderzył w ziemię i spadając, rozprysnął się na kawałki. W każdym miejscu, w którym się osadził, wyrósł kwiatek przypominający słońce. Prawda czy nie, na pewno jego barwa i właściwości są równie pozytywne co i słoneczne.
Mniszek ma szerokie zastosowanie w codziennej pielęgnacji i ziołolecznictwie, zwłaszcza w medycynie ludowej. Można z niego użyć dosłownie wszystko od korzenia przez liście po płatki. Stosuje się go w postaci syropów, naparów, suszu, maści, herbat, miodów czy past do spożycia. Popularnym (czy też powracającym do łask) i łatwym w wykonaniu stał się od niedawna olej z mniszka oraz krem na bazie maceratu olejowego i wosku pszczelego.


Jak zatem uzyskać mniszkowy olej i jak samemu zrobić taki krem?
Wiosna, a zwłaszcza koniec kwietnia i maj, to najlepszy czas na zbiory jego kwiatów. Zalecane są ciepłe i słoneczne dni w godzinach południowych, kiedy kwiaty są dobrze rozwinięte. Najlepiej zbierać je w okolicy pełni księżyca, gdyż wtedy rośliny mają podobno największą moc swoich składników. W trakcie przystępowania do zrywania mniszka (samych kwiatów bez łodyg) warto upewnić się, czy nie sięgamy po podobną roślinę zwaną mleczem polnym. Różnią się one bowiem swoimi właściwościami.
Mniszek, jak wszystkie rośliny do stosowania wewnętrznego i zewnętrznego, powinno się zbierać z dala od drogi i zanieczyszczeń. Składniki niepożądane mogą być dla nas szkodliwe. Po zebraniu kwiatostanów przekładamy je na papier, żeby niepotrzebni lokatorzy, mogli opuścić ich środek. Nie płuczemy ich, żeby nie pozbywać się drogocennego pyłku.
Kolejne kroki w tej metodzie wymagają od nas:
- dobrej jakości oliwy (np. z oliwek czy oleju ryżowego lub lnianego – ich zapach ma wpływ na efekt końcowy)
- dużego słoja z zakrętką/pokrywką o pojemności ok. 1l
- talerzyka/podstawki pod słoik
- wosku pszczelego do stabilizacji
- garnka i miejsca do zagrzania
- bawełnianej lub lnianej szmatki
- pojemniczków na olej i kremy
- trochę czasu i cierpliwości


Właściwości takiego kremu:
Wyroby z mniszka lekarskiego mają wielką moc prozdrowotną i szereg zastosowań. Skupiając się na samych tych, które możemy uzyskać z oleju i kremu, znajdziemy tam:
zastosowanie dla każdego typu cery,
zawartość witamin A, B, C, D,
potas, magnez, krzem i żelazo,
właściwości antyoksydacyjne, antynowotworowe, przeciwzapalne i przeciwgrzybiczne,
pomoc w leczeniu trądziku na wszystkich jego etapach,
wsparcie procesów gojenia drobnych ran i zmian skórnych,
spowalnianie procesów starzenia się skóry i poprawienie jej kolorytu,
świetne zabezpieczenie przed zimnem i wiatrem.
Dodajmy do tego jeszcze to, co niesie ze sobą dobra oliwa i sam wosk pszczeli, i otrzymujemy prawdziwe kosmetyczne złoto na domowej półce.