Kremy i oleje z beskidzkiej łąki – „Wielka moc małego kwiatu”

Tekst: © Magdalena Żuber

Fot. © Paulina Kurnyta-Ciapała

 

Kremy i oleje z beskidzkiej łąki

Wielka moc małego kwiatu

Fot. © Paulina Kurnyta-Ciapała
Od wieków dobrodziejstwa łona matki natury człowiek wykorzystywał na wiele sposobów. Z biegiem lat odkrywał on coraz to nowe możliwości na zastosowanie dostępnych w swoim zasięgu roślin czy surowców naturalnych. Każda strefa klimatyczna, a wśród niej różne zakątki, miały w swoim menu wszystko to, co było człowiekowi potrzebne do prawidłowego funkcjonowania i szczęśliwego życia. Wraz z rozwojem cywilizacji, a potem i technologii, nadmierna eksploatacja tych zasobów spowodowała, że zaczęliśmy tworzyć rzeczy syntetyczne i sztuczne imitujące lub możliwie najbardziej zbliżone swoim składem do tego, co zwykliśmy mieć z natury. Wiele jest miejsc, w których nie znajdujemy już kiedyś charakterystycznych dla danego obszaru roślin i naturalnych złóż. Na szczęście Beskid Sądecki nadal ma w sobie moc fauny i flory! Mimo stosunkowej bliskości do większych miast obszar natury, jaka nadal rozkwita na Sądecczyźnie, jest niesamowita. Wiele gatunków zwierząt i roślin żyje tutaj, jakby czas się dla nich zatrzymał.

Wśród trendów ostatnich lat zauważamy powroty do natury. Czy to poprzez częstsze wyjazdy z odpoczynkiem wśród kojącej zieleni, czy też wręcz wyprowadzki poza miasto. Czynimy coraz bardziej świadome wybory naszej diety oparte na rodzimych produktach, aż po kosmetyki tworzone własnoręcznie na bazie dostępnych nam składników. I to właśnie na nie skierujemy dziś naszą uwagę.

Obecnie istnieje wiele firm zajmujących się produkcją kosmetyków naturalnych i sporo z nich organizuje warsztaty, oferując podczas nich składowe tworzonych wyrobów lub gotowe już kosmetyki. Na dużą uwagę i polecenie zdecydowanie zasługuje lokalna firma Majru, o której również możecie poczytać więcej na stronie https://majru.com. Dysponują szeroką gamą produktów, tworzonych z wielka pasją, i posiadają odbiorców w całym kraju. W kolejnym wydaniu będziecie mogli zapoznać się z nimi nieco bliżej.

Fot. © Paulina Kurnyta-Ciapała

Dziś natomiast chciałabym opowiedzieć Wam o bohaterze rosnącym na beskidzkich łąkach, z którego sami możecie stworzyć coś zdrowego, niedrogiego i bardzo wydajnego.

To mniszek lekarski – taraxacum officinale. Znany jako popularny łąkowy chwast i dmuchawiec. Legendy głoszą, że kiedyś odprysk słońca uderzył w ziemię i spadając, rozprysnął się na kawałki. W każdym miejscu, w którym się osadził, wyrósł kwiatek przypominający słońce. Prawda czy nie, na pewno jego barwa i właściwości są równie pozytywne co i słoneczne.

Mniszek ma szerokie zastosowanie w codziennej pielęgnacji i ziołolecznictwie, zwłaszcza w medycynie ludowej. Można z niego użyć dosłownie wszystko od korzenia przez liście po płatki. Stosuje się go w postaci syropów, naparów, suszu, maści, herbat, miodów czy past do spożycia. Popularnym (czy też powracającym do łask) i łatwym w wykonaniu stał się od niedawna olej z mniszka oraz krem na bazie maceratu olejowego i wosku pszczelego.

Fot. © Paulina Kurnyta-Ciapała
Fot. © Paulina Kurnyta-Ciapała

Jak zatem uzyskać mniszkowy olej i jak samemu zrobić taki krem?

Wiosna, a zwłaszcza koniec kwietnia i maj, to najlepszy czas na zbiory jego kwiatów. Zalecane są ciepłe i słoneczne dni w godzinach południowych, kiedy kwiaty są dobrze rozwinięte. Najlepiej zbierać je w okolicy pełni księżyca, gdyż wtedy rośliny mają podobno największą moc swoich składników. W trakcie przystępowania do zrywania mniszka (samych kwiatów bez łodyg) warto upewnić się, czy nie sięgamy po podobną roślinę zwaną mleczem polnym. Różnią się one bowiem swoimi właściwościami.

Mniszek, jak wszystkie rośliny do stosowania wewnętrznego i zewnętrznego, powinno się zbierać z dala od drogi i zanieczyszczeń. Składniki niepożądane mogą być dla nas szkodliwe. Po zebraniu kwiatostanów przekładamy je na papier, żeby niepotrzebni lokatorzy, mogli opuścić ich środek. Nie płuczemy ich, żeby nie pozbywać się drogocennego pyłku.

Kolejne kroki w tej metodzie wymagają od nas:

Fot. © Paulina Kurnyta-Ciapała
Po zebraniu i rozłożeniu kwiatów umieszczamy je w słoju, wypełniając go bez upychania. Uzupełniamy oliwą ponad stan kwiatów i odstawiamy przykryty w słoneczne i ciepłe miejsce na około 3-4 tygodnie. Tyle mniej więcej trwa okres maceracji i wydobywania najcenniejszych właściwości z kwiatów do oliwy. Warto raz na jakiś czas sprawdzić, jak przebiega proces i upewnić się, że kwiaty nie pleśnieją. Jak podają różne źródła – można też przebijać powstały na wierzchu kożuszek, żeby wydobyć ze środka powietrze. Olej może skapywać poza słoik, dlatego warto go mieć na podstawce. Po zakończeniu tej części procesu przecedzamy zawartość słoika przez szmatkę, solidnie ją wyciskając. Jeżeli na dnie zauważymy osad z cięższych wodnych frakcji, staramy się zlać olej bez tej warstwy. Nie będzie ona korzystna dla naszego kremu. Pozostałości kwiatów nie będą nam już potrzebne – można wyrzucić je na kompost. Następnie przygotowujemy wosk pszczeli do zagęszczenia konsystencji w proporcji 7:1 (olej do wosku). Jeżeli mamy uczulenie na produkty, pszczele możemy zlać gotowy już olej i stosować go bezpośrednio na skórę. Chcąc uzyskać krem, podgrzewamy wszystkie składniki w garnku, żeby roztopić wosk pszczeli (uwaga! garnek ciężko się domywa po tym, jak masa stężeje). Potem przelewamy płyn do przygotowanych i czystych pojemników, zamykając je szczelnie. W ten sposób po zastygnięciu otrzymamy gotowy i obłędnie pachnący, gęsty produkt, gotowy do stosowania na skórę.
Fot. © Paulina Kurnyta-Ciapała

Właściwości takiego kremu:

Wyroby z mniszka lekarskiego mają wielką moc prozdrowotną i szereg zastosowań. Skupiając się na samych tych, które możemy uzyskać z oleju i kremu, znajdziemy tam:

zastosowanie dla każdego typu cery,
zawartość witamin A, B, C, D,
potas, magnez, krzem i żelazo,
właściwości antyoksydacyjne, antynowotworowe, przeciwzapalne i przeciwgrzybiczne,

pomoc w leczeniu trądziku na wszystkich jego etapach,
wsparcie procesów gojenia drobnych ran i zmian skórnych,
spowalnianie procesów starzenia się skóry i poprawienie jej kolorytu,
świetne zabezpieczenie przed zimnem i wiatrem.

Dodajmy do tego jeszcze to, co niesie ze sobą dobra oliwa i sam wosk pszczeli, i otrzymujemy prawdziwe kosmetyczne złoto na domowej półce.

Zobacz czwarte wydanie magazynu: