Ciekawe Życie Redaktorów – Jak się buduje chatę w górach?

Tekst i foto: © Natalia Starzyk

Jak się buduje chatę w górach? Część Pierwsza

Nasz dom jest w Beskidzie Sądeckim

A może by rzucić wszystko i zamieszkać w beskidzkim lesie? Ta myśl kiełkowała w mojej głowie długo. Pracując w Krakowie jako naukowiec, mam wszystko o czym marzyłam. A jednak szybko okazało się, że pięcie się górską ścieżką do Chaty Magóry (leżącej nieopodal zielonego szlaku z Piwnicznej na Eliaszówkę), przerzucanie końskiego obornika czy podawanie turystom znanych w okolicy magórskich pierogów sprawia mi o wiele większą przyjemność niż odkrywanie tajemnic prehistorycznego świata!

Rodzinna inspiracja

Rytm natury. Od czasu mojej pierwszej wizyty w Chacie Magóry upłynęło dobrych parę lat. Zjawiłam się tam z Olą, moją siostrą, która dziś jest gospodynią na Magórach. Razem z Jędrkiem tworzy rodzinę, do której należy Staś i Wanda – ich dzieci, oraz pokaźne stadko zwierzaków – koni, kotów i psów. Od samego początku ja i nasz brat Piotrek pomagaliśmy w chacie na różne sposoby, przy okazji obserwując jak Jędrek (założyciel chatki) przemieniał to miejsce ze starej zaniedbanej chaty w tętniące życiem schronisko w środku Beskidu Sądeckiego, i jak Ola dodając swoje „trzy grosze” sprawiła, że miejsce to stało się znane z pysznej kuchni i z tak zwanego jeździectwa naturalnego. To w Chacie Magóry odkryłam rytmy. Pracując głównie za biurkiem, patrząc w komputer i przez lupę binokularu,

każdy dzień roku jest taki sam. Nie ważne czy słońce czy deszcz, siarczysty mróz czy żar lejący się z nieba, długi letni dzień czy zmrok od 16, ja zawsze wstaję o tej samej porze i robię to samo. A na Magórach żyje się z rytmem natury. Latem trzeba wcześnie wstawać, od świtu praca z końmi, przygotowywanie siana dla koni na zimę i drewna na opał, zbiory owoców na zimowe przetwory, dużo czasu na świeżym powietrzu, turyści schodzący tłumnie ze szlaku żeby posilić się przed kolejnymi kilometrami – wszystko w biegu. Późnym wieczorem człowiek pada i nawet nie wie kiedy zasnął. Ale zimą wszystko zwalnia, konie odpoczywają po trudach letnich obozów jeździeckich, a razem z nimi domownicy. Można usiąść w bujanym fotelu z herbatą i książką. Wszystko ma swój czas, naturalnie przychodzi i odchodzi.

Chata Magóry jako inspiracja do przeprowadzki w Beskid Sądecki

Integralna część natury i “recykling miejsc”

Coraz wyraźniej widziałam, czego mi brakuje: łączności z naturą. Praca naukowca, przyrodnika bardzo mnie pociągała, bo w tym widziałam możliwość obcowania z naturą, ale z biegiem czasu zrozumiałam, że nie chcę patrzeć na nią z góry, przez lupę. Jestem przecież jej częścią! Tak rozpoczęły się poszukiwania mojego miejsca. Postanowiłam stworzyć swój raj na ziemi i nie chciałam go już opuszczać. Dlatego uznałam, że pójdę za przykładem mieszkańców Chatki Magóry i udostępnię mój przyszły dom ludziom, którzy też choć na chwilę chcą uciec od cywilizacji. Wiedziałam, że nie będę budować nowego domu, zachwycały mnie stare wnętrza z historią. Chciałam uratować jedno z takich miejsc. Jest to też pewnego rodzaju recykling. Wtedy dołączył do mnie brat Piotrek, który prawie każdą ścieżkę Beskidu Sądeckiego (i w ogóle Sądecczyzny) przemierzył rowerem i kocha go równie mocno jak ja.

Szukaliśmy w bliższych i dalszych okolicach, ale miałam nadzieję, że zakotwiczymy w Beskidzie Sądeckim. Po kilku w sumie latach poszukiwań, okazało się, że NASZ dom mamy pod nosem. Jakiś kilometr od Chatki Magóry, pod samą Eliaszówką, leży przysiółek Piwnicznej o nazwie Zwór, gdzie czekała na nas chałupka niezamieszkała już od 10 lat. Dotarliśmy do niej w najbrzydszej porze roku, późną jesienią 2018, kiedy nie było już kolorowych liści i nie było jeszcze śniegu, wszystko było ponure, zalane deszczem i brzydkie. Mimo niezbyt zachęcających widoków wiedzieliśmy od razu, że to jest to. Zakupu dokonaliśmy dopiero w czerwcu następnego roku więc całą zimę z niecierpliwością czekaliśmy na nasz dom, odwiedzaliśmy go chodząc jedną z leśnych ścieżek łączących go z Chatką Magóry. Jak rzadko ostatnimi laty, śnieg sięgał prawie po dach! 

Znój pracy i odkrywanie skarbów

Już następnego dnia po zakupie zabraliśmy się za sprzątanie. Każdy weekend, każdą wolną chwilę spędzaliśmy zaglądając we wszystkie zakamarki. To był długi i ciężki proces. Pomiędzy ogromną ilością śmieci udało się nam znaleźć trochę skarbów, które ozdobią nasz dom i będą przypominać o jego historii. Sporo wyzwań stanęło przed nami, ale przynajmniej częściowo byliśmy na nie przygotowani dzięki obserwacjom życia na Magórach i w innych górskich schroniskach, które odwiedzaliśmy wcześniej. Pierwszym utrudnieniem był brak dojazdu.

Jako, że chatka jest położona w górskim lesie (na wysokości 760 mn.p.m.), wiedzie do niej leśna droga zniszczona ciężkim sprzętem do zrywki drewna. Na początku nawet samochód terenowy nie był w stanie tam dojechać! Po wstępnym wyrównaniu drogi przez służby leśne przystąpiliśmy do żmudnego jej naprawiania. Pracowaliśmy jesień, zimę i wiosnę,

a dziś możemy już bezpiecznie dojechać do swojej chaty. Oczywiście samochodem terenowym.

Czym jest zwór?

Prace w naszym domu trwają już prawie półtorej roku, wszystko robimy sami z pomocą przyjaciół i taty, który całe życie spędził budując i remontując domy, ma więc ogromną wiedzę. Daleka jeszcze droga przed nami, ale jesteśmy dumni z tego co udało nam się już osiągnąć w tak niedostępnym miejscu. Długo trwały pertraktacje dotyczące nazwy jaką nadać temu miejscu. Ostatecznie wybór padł na „Zworną Chatę”, od nazwy przysiółka Zwór. Słowo to oznacza wąwóz między zboczami górskimi, którym płynie strumień. I to jest właśnie nasze miejsce. 

Zworna Chata jest położona na pięknej polanie, nie widać z niej innych domów, poza jednym, który od dawna już nie jest zamieszkały. W pobliżu nie ma ani skrawka asfaltu czy betonu. Najczęstszymi gośćmi są jelenie pasące się na łące. Kruki często kołują nad chatą, ciekawe tego co robimy tu na dole, kraczą do nas. Wczesnym rankiem spomiędzy drzew dobiegają okrzyki borsuka, który mieszkał w norze wykopanej pod fundamentem, zanim jeszcze my się tu sprowadziliśmy. Z okien słychać szemranie strumyka wypływającego spod szczytu Eliaszówki. Raj na ziemi!

Skarby natury na wyciągnięcie ręki

Kiedy mamy już dość ciężkiej pracy, rzucamy ją i wychodzimy z chaty wprost do lasu odkrywać miejsca pełne grzybów i borówek, podążać ścieżkami jeleni. Uczymy się rozpoznawać lecznicze zioła, które mamy tu na wyciągnięcie ręki, razem z jaszczurkami opalamy się na łące. Dzieci budują tamy na strumieniu i bazę na fundamentach domu, który stał na szczycie łąki wiele lat temu. Teraz możemy już bez wahania powiedzieć, że nasz dom jest w Beskidzie Sądeckim. 

Kiedy skończymy remont będzie tu agroturystyka w prawdziwym raju! Zaprosimy was wtedy żebyście mogli z nami zachwycać się przyrodą Beskidu Sądeckiego dosłownie wlewającą się do chaty. Na razie zapraszamy do szukania kolejnego raportu z postępów prac w Zwornej Chacie w następnym numerze „Odkryj Beskid Sądecki”.

Zobacz trzecie wydanie magazynu: