Naturę traktuję holistycznie, jako jedną całość. Przysłowiowy, symboliczny diabeł, czyli swego rodzaju istota sprawy i esencja, przejawia się w nieoczywistych, drobnych szczegółach, które często na co dzień pomijamy, szukając spektakularnych i powalających efektów. Jako fotografowie i wędrowcy gnamy przez las przed świtem, by zdążyć na brzask i chwilę potem czekać najpierw na niebieską, potem na złotą godzinę, by następnie w zależności od światła i układu chmur schodzić z mniej lub bardziej zadowalającym materiałem. Gnamy na zachody słońca, by zdążyć uchwycić te kilka najbardziej spektakularnych minut przed zachodem i chwilę po. I wszystko to jest zrozumiałe i jak najbardziej w porządku, każdy przecież na swój sposób chce przekazać własną interpretację podobnej sceny, bo ilu fotografów, tyle różnych ujęć.